pół num. half pół jabłka half an apple pół litra/metra half a litre/metre pół godziny half an hour wrócę za pół godziny I’ll be back in half an hour pół tuzina half a dozen, a half dozen osiem i pół eight and a half dwa i pół tysiąca two and a half thousand trzy i pół kilograma/mili three and a half kilogram(me)s/miles pracować na pół etatu to work half normal hours
Aż 5 dni z jogą (czwartek - poniedziałek) w niezwykłej atmosferze i w otoczeniu pięknej przyrody. Spędź z nami Wielkanoc w Zagrodzie Ojrzanów - tylko pół godziny drogi od Warszawy. Zapraszamy na…
Contextual translation of "będę tam za pół godziny" into English. Human translations with examples: half an hour.
Kompleks rekreacyjno-wypoczynkowy położony aż na 140 hektarach to tylko niecałe pół godziny od Piotrkowa. Miejsce działa od niedawna, ale przyciąga bardzo wielu mieszkańców powiatu piotrkowskiego i całego województwa. Zobaczcie ZDJĘCIA z Rybakówki w naszej GALERII.
W ustawie nie zostało doprecyzowane, jak mają wyglądać godziny dostępności. Zaznaczono jedynie, że (w zależności od potrzeb) przyjmą one formę konsultacji dla uczniów, wychowanków lub rodziców. Sporo osób wskazuje, że „godziny czarnkowe” będą w rzeczywistości przywróceniem godzin karcianych.
jest nieco bardziej "żywa" jak obiecałam jakiś czas temu, ale pełna emocji i ciepła jak to u mnie być musi i jak lubię ♥️ Mam ogromną nadzieję, że K.O.C.H.A.M. trafi również do Waszych serc 😌 . Dobrego weekendu i całego tygodnia 🥰. Widzimy się już w piątek o 8 rano ♥️🥰
Re: “pół godziny dla słoniny” ja od 3 tyg:) i 3 kg do tyłu:) ale musiałam zrezygnowac z siłowni i wysiłku fizycznego, bo w zasadzie od świat chorowałam, a potem już była straszna nedza, antybiotyk… teraz sie zbieram by znów zacząc sie pocić i cos pocwiczyć, ale na razie najlepiej wychodzi mi taniec połamaniec ze ścierą przy Mtv jak ścieram kurz:)
pół godziny później 85. w ciągu pół godziny 75. pól godziny 53. pol godziny 46. pół godziny wcześniej 42. ostatnie pół godziny 42. trzy i pół godziny. Tłumaczenia w kontekście hasła "pół godziny" z polskiego na angielski od Reverso Context: jakieś pół godziny, pół godziny później, w ciągu pół godziny, pól godziny
Tłumaczenie hasła "szpan" na angielski . swan jest tłumaczeniem "szpan" na angielski. Przykładowe przetłumaczone zdanie: - Nie, to tylko Fred - powiedziała Joyce zerkając przez szpan w firankach. ↔ """No, it's not, it's only Fred,"" said Joyce, peeping through an opening in the curtain."
W około pół godziny pobraliśmy 5 próbek od 5 różnych rekinów, za pomocą metody Simona. 約30分後 私たちは5頭のサメから5つのサンプルが 「サイモンのサメの粘液」のサンプリング法で得られました
hbXUX. 4Składniki20 porcja/porcje/porcji Ciasto 400 g mąki100 g cukru3 płaskie łyżeczki do herbaty proszku do pieczenia2 łyżki gorzkiego kakao1 tabliczka czekolady mlecznej100 g oleju1 jajko200 g mleka 8 Przepis jest tworzony dla TM 31 5PrzygotowanieNagrzej piekarnik - 180 stopni z termoobiegiem lub 200 stopni bez Do TM włóż mąkę, cukier, proszek do pieczenia, kakao. Wymieszaj - 5 sek / obr. 4 Dołóż czekoladę (połamaną na kawałki), olej, jajko i mleko. Wymieszaj - 20 sek / obr. 5 Nalewaj masę do papilotek do 2/3 wysokości. Piecz w rozgrzanym piekarniku ok 17 min. Po upieczeniu wyłóż na kratkę do ostygnięcia. Można dekorować cukrem pudrem, kremem, lukrem lub polewą czekoladową. Można podawać ze świeżymi owocami i bitą śmietaną. 10Akcesoria, których potrzebujesz 11Porady Można zrobić "białą" wersję - wtedy należy dodać tabliczkę białej czekolady a zamiast kakao wsypać dodatkowo 1 łyżkę mąki. Ja często do środka ciasta wkładam też "niespodziankę" w postaci owoców lub dżemu - muffinki wychodzą wtedy mokre w środku.
Wpis na temat Korony Maratonów Polskich chodził mi po głowie od dobrych kilku miesięcy. Systematycznie wyrzucałem go z głowy, ale wracał jak bumerang. W ubiegłą niedzielę startował maraton we Wrocławiu, który zalicza się do wspomnianej korony. Pewne wydarzenia, jakie miały miejsce przed tym maratonem przeważyły szalę za tym, abym napisał swoje zdanie na ten temat. Już na wstępie podkreślam, że nie chcę deprecjonować Twoich osiągnięć, planów, marzeń. Najzwyczajniej w świecie nie czuję klimatu tej inicjatywy. Nie musisz się ze mną zgadzać, ale pamiętaj o wzajemnym szacunku. Nie wszyscy czytelnicy bloga muszą wiedzieć, czym jest Korona Maratonów Polskich, dlatego wyjaśniam: Aby uzyskać tytuł zdobywcy Korony Maratonów Polskich, należy ukończyć pięć maratonów: Maraton w Dębnie, Cracovia Maraton, Wrocław Maraton, Maraton Warszawski, Poznań Maraton – w ciągu 24 miesięcy, licząc od daty pierwszego ukończonego maratonu zgłaszanego we wniosku. Kolejność maratonów jest dowolna. Źródło. Maraton na zaliczenie? Jak widzisz, zdobycie Korony Maratonów wymaga przebiegnięcie pięciu maratonów w dwa lata (2 sezony, 24 miesiące). Zaczynając od Poznania masz pół roku na każdy maraton. Dla ułatwienia pokażę, kiedy rozgrywane są poszczególne maratony: Dębno, kwiecień. Kraków, kwiecień. Wrocław, wrzesień. Warszawa, wrzesień. Poznań, październik. Kolejność jest dowolna i tylko jeden wariant dopuszcza jeden start na pół roku. Obierając inną taktykę musisz przebiec dwa maratony w ciągu miesiąca. Oczywiście znajdą się osoby, które zrobiły koronę w rok, ale w ogóle mi to nie imponuje. Być może dla początkującego biegacza to jest nie do pomyślenia, ale doświadczony zawodnik rozróżnia jakość od ilości. Jeżeli jesteś rozbiegany, to możesz biegać maraton, co weekend. W tym miejscu absolutnie nie przesadzam. Pozostaje pytanie, czy takie działanie ma sens z treningowego i zdrowotnego puntu widzenia? Trudno powiedzieć, ale raczej nie. Moim zdaniem zdobycie Korony Maratonów Polskich to nikły prestiż. Każdy może ją zdobyć, a przez to spada poczucie wyjątkowości. Taki sam medal dostaje zawodnik, co przebiegł pięć maratonów poniżej 3h oraz ten, który zmieścił się w limicie. Po rozmowie z biegaczami mam wrażenie, że największa ekscytacja pojawia się w momencie rozpoczęcia zdobywania korony. Z każdym kolejnym maratonem poziom satysfakcji maleje. Biegacze zapominają o zdrowiu… W tym miejscu chciałbym poruszyć temat presji, jaką wytwarza tytułowa korona. Często jest tak, że biegacz ma przysłowiowy nóż na gardle. Czasem pojawią się pewne nieprzewidziane okoliczności związane z deficytem zdrowia. Nigdy nie zalecam udziału w zawodach w trakcie kontuzji. Niezależnie od dystansu uznaję to za przejaw braku rozsądku, bo zdrowie to najcenniejszy zasób, jakim dysponujemy. Maraton to długi dystans, który bez wątpienia zostawia ślad w każdym organizmie. Sam tego doświadczyłem po Maratonie Lubelskim. Przypominam, że byłem w życiowej formie, a kontuzje omijały mnie szerokim łukiem. W opozycji są biegacze, którzy startują bez przygotowania oraz z deficytem zdrowia. Znam przypadki osób, które podejmowały ryzyko sporego uszczerbku na zdrowiu, a wszystko po to, aby sfinalizować Koronę Maratów Polskich. Otwarcie potępiam takie zachowanie. To czysta głupota. Ogólnie bieganie pięciu maratonów w dwa lata to ogromne ograniczenie własnego potencjału. Nie kryję się z własnym zdaniem. Królewski dystans powinien być wisienką na torcie. Wielu biegaczy nie zdaje sobie z tego sprawy i dobrowolnie się zaczłapują. Wierzę, że w życiu każdego biegacza nadchodzi moment refleksji, w którym pada pytanie: warto było? Jeżeli zacząłeś swoją przygodę z bieganiem od maratonów, to pomogę Ci odpowiedzieć. Z jakościowego punktu widzenia nie warto. Bez tej przygody z pewnością byłbyś w innym biegowym miejscu. Wspomnienia, satysfakcja, przygoda – tego Ci nie zabiorę, to jest Twoje. Jestem zwolennikiem jakości. Wolę biegać jeden na maraton na rok lub co dwa lata. Ważne, żeby progres był zauważalny. Szanuję tych, którzy specjalizują się w maratonach. Jeżeli uwielbiasz przygotowania maratońskie, a sam bieg to Twoje małe święto – rób to. Życie to kwestia wyborów, nie da się mieć wszystkiego. Zauważyłem, że znakiem naszych czasów jest wyścig szczurów. Ludziom nie chce się czekać. Po co biegać pięć maratonów w pięć lat, jak można to zrobić w ciągu 24 miesięcy? Po lawinie komentarzy podkreślam, że główny przekaz tego wpisu jest taki, że wielu biegaczy kończy koronę pod presją czasu i z deficytem zdrowia. Postawa: muszę przebiec, bo mi przepadnie. Jeżeli dla Ciebie ma to jakiś związek z rozsądkiem i przyjemnością to OK. Dla mnie to głupota w najczystszej postaci.
Bardzo lubię czytać relacje zawodowców od reklam, jak to odbywa się produkcja jednego zdjęcia mającego promować jakiś produkt. Plany, dyskusje, uzgodnienia, spotkania z jednym, drugim, dziesiątym przedstawicielem zleceniodawcy. Jeszcze raz plany, dyskusje, uzgodnienia. No i budżet, ustalanie z ekipą potencjalnych problemów technicznych i szukanie ich rozwiązania, kompletowanie zespołu, wynajem studia i osprzętu, opcje awaryjne, harmonogram. Planowanie inwazji na średniej wielkości państwo musi być tylko trochę bardziej złożone. A można prościej. Prośbą o północy na GG: „Jedna zapowiedź do następnego numeru potrzebna. Ze zdjęciem. Zdążysz za pół godziny?” Pół godziny? Co za problem? To aż 5 minut na wymyślenie co i jak sfotografować. Następne 5 na wymyślenie jak (a studio mamy ogromne w kącie kuchni). Kolejne 5 minut na ustawienie sprzętu (hm, chyba córka tu dzisiaj rysowała i lepiła plasteliną). Zostaje 10 minut na samo zdjęcie i rozwiązanie problemów, które wyskoczą w trakcie (lampy 200 Ws nawet po skręceniu do 1/8 mocy i przez softboks wypalają w diabły scenę robioną na f/ i ISO 100. Potrzebny filtr szary. Średnica gwintu nie pasuje do 85/ To trzymamy w ręku). Teraz jeszcze 5 minut na obróbkę i wysyłamy z prędkością światła, czyli w czasie zerowym. Pół godziny. Nie wygląda jak wysokobudżetowe zdjęcie reklamowe? Pewnie, że nie wygląda. A jak kandydat do zawodów w robieniu zdjęć reklamowych na czas? Jakbym miał więcej czasu, to wymyśliłbym jakąś zastawkę, żeby przyciemnić dłoń bez zmniejszania jasności „pistoletu” i znalazł miejsce z drugiej strony, żeby doświetlić go trzecią lampą (chyba montując lampę na drzewie za oknem kuchni). Ale to już przy okazji następnego zdjęcia w pół godziny.